Menu Zamknij

Pomysł na weekendowy budżetowy trip? Madryt!

Do przeczytania całości tekstu zachęcę jednym prostym zdaniem: Za 3 dniowy pobyt z noclegiem w hotelu zapłaciłem niecały 1000 PLN!

Tak to już ze mną jest, że chyba jedynymi promocjami, jakie na mnie działają, są te ogłaszane przez linie lotnicze… tym razem „niespodziankę” sprawił mi niezastąpiony Ryanair. Za bilet z Modlina do Madrytu i z powrotem zapłaciłem niecałe 120 PLN.

Ogólnie czasy pandemiczne mocno sprzyjają tanim podróżom. Bilety lotnicze są mega tanie, nawet kupując je dzień przed wylotem. Noclegi w dużych europejskich aglomeracjach wychodzą taniej niż jeszcze przed rokiem chociażby we Wrocławiu czy też Olsztynie. A dodatkowo jeśli decydujemy się na podróż po tak zwanym sezonie to możemy być pewni, że trafimy na sporo lokalnych promocji w muzeach czy też knajpach.

Podróże w 2020 roku naznaczone są dużym ryzykiem odwołania lotu, czy też rygorystycznymi przepisami w miejscu docelowym. Podobnie było (i jest) w Hiszpanii, a konkretnie jej stolicy – Madrycie. Godzina policyjna w godzinach 24-6 raczej nie sprzyja życiu nocnemu, choć może sprawić, że nikt za oknem hotelu nie zakłóci naszego snu. Maseczki na nosie i ustach (przyłbice nie są uznawane) zarówno w pomieszczeniach, jak i w otwartej przestrzeni są obowiązkiem każdego.

Przyznam szczerze, że w Madrycie praktycznie wszyscy z tego obowiązku wywiązywali się dość skrupulatnie. Być może dlatego, że miasto patroluje spora liczba funkcjonariuszy i każde zaniechanie szybko piętnuje upomnieniami, lub też mandatami.

Dość o ciemnej stronie!

Tak jak wspomniałem, bilet lotniczy w obie strony wyniósł mnie 120 PLN. Do tego należy doliczyć koszt transportu do Modlina. Ja wybrałem oczywiście opcję pociąg do Modlina + bus do Modlin Airport. Bilet normalny w jedną stronę to około 25 PLN (obowiązują zniżki studenckie).

Aby dostać się do Hiszpanii w czasie pandemii obowiązkowo należało wypełnić specjalny formularz, w którym podaje się nieco naszych danych osobowych oraz tych zdrowotnych. W porcie docelowym obsługa skanuje wygenerowany QR kod z tej procedury, a także dokonuje pomiaru temperatury. Jeśli mamy poniżej 37,5 to możemy opuścić lotnisko. Od 23.11.2020r. obowązkowe jest posiadanie negatywnego testu PCR.

Lotnisko Madrid Barajas oddalony jest od centrum Madrytu o zaledwie kilkanaście kilometrów. A opcje dojazdu do miasta są właściwie dwie (jeśli nie mamy tam nikogo znajomego): taxi (koszt około 25-40E) lub metro. Nie musicie się długo domyślać, na którą z tych opcji zdecydowałem się ja.

Dojście do lotniskowej stacji metra w czasie pandemii oraz fakt, że był to piątek przed godziną 22… przypominało to trochę sceny z horrorów. Bynajmniej nie chodzi o skomplikowane przemieszczanie się. Lecz o fakt, że od momentu wyjścia z bramki pomiaru temperatury do bramek metra, czyli przez dobre 10 minut, nie spotkałem żywej duszy (tzn. martwej też nie).

Bilety na madryckie metro

Na samym lotnisku w biletomacie mamy dwie opcje. Pierwsza: bilet jednoprzejazdowy do centrum Madrytu w cenie 7,5 E. Druga: bilet 10 przejazdowy (w cenie wliczony wyjazd z lotniska) za 18 E. Tutaj jedna ważna dygresja. Aby wyjechać z lotniska, lub na nie wjechać metrem należy dokupić specjalny dodatek do biletu w cenie 3 E. Warto o tym pamiętać zwłaszcza wybierając się w drogę powrotną, gdyż na stacji „Aeropuerto” spotkacie bramki, na których trzeba właśnie ten dodatek do biletu skasować. Możecie go zakupić zaraz obok tych bramek, więc nie ma konieczności zaopatrywania się w ten bilet jakoś wcześniej. Oczywiście bilet jednoprzejazdowy pozwala na nieskończoną liczbę przesiadek w obrębie infrastruktury metra.

Podróż linią metra nr 8 z lotniska do centrum (Nuevos Ministerios) trwa około 10 minut. A pociągi jeżdżą w zależności od pory dnia co około 5-10 minut. Na wcześniej wspomnianej stacji mamy możliwość przesiadki na inne linie. Cały system metra w Madrycie składa się z 16 linii oraz 326 stacji (i stale jest rozbudowywany). Czyli jest to nieco więcej niż w Londynie czy też Paryżu. Siatka metra (i stacji) w ścisłym centrum jest tak gęsta, że gdzie byśmy się nie znajdowali to prawdopodobnie nie jesteśmy dalej niż kilkaset metrów od najbliższej stacji.

Ciekawostką jest fakt, że pociągi metra jeżdżą jakby pod prąd. Weźcie to pod uwagę, gdy nawigacja w głowie będzie wam podpowiadała, że być może stoicie na złym peronie. Swoją drogą, perony na zdecydowanej większości stacji są jednokierunkowe. Składy metra są nieco krótsze od tych spotykanych w innych miastach europejskich, w tym także od tych w Warszawie.

Nocleg w Madrycie

Noclegu szukałem na booking.com (ceny są podobne do tych na Airbnb). Bardzo tani znalazłem w hotelu „Hostal Juliette & CO.” zaraz obok stacji metra Callao przy jednej z największych ulic Madrytu – Gran Via. Nocleg dla jednej osoby wyniósł 75 PLN. Prawdopodobnie przy większej liczbie gości byłoby jeszcze taniej. Hotel mogę serdecznie polecić. Czysty, schludny, dość przestrzenny pokój z nowoczesną łazienką. Dla Januszy: tak, tak, mydełko, szampon oraz żel do ciała jest w gratisie 😀

Z racji, że do hotelu dotarłem chwilę przed 23, a więc niedługo przed godziną policyjną, wieczór ten poświęciłem raczej na regenerację przed weekendem pełnym zwiedzania. Co w sumie ciekawe, na zwiedzanie nie zaplanowałem kompletnie niczego. Cała ta sytuacja i niepewność, czy w ogóle uda się wjechać do Madrytu sprawiła, że nie chciałem tracić czasu na planowanie, gdyby coś miało się nie udać.

Co robić w Madrycie?

Generalnie miasto oferuje bardzo wiele. Jednak z uwagi na krótki pobyt, ograniczyłem się do tych najważniejszych atrakcji.

Na pierwszy rzut poszedł Pałac Królewski – Palacio Real de Madrid – normalny bilet wstępu kosztuje 15 E (obowiązuje 50% zniżka dla obywateli Unii Europejskiej, którzy nie ukończyli 25 roku życia – wystarczy dowód osobisty). Jako, że listopad jest już po sezonie turystycznym, to Pałac był do zwiedzenia w promocyjnej cenie za 7,5 E (a więc 3,75 E jeśli ktoś dysponuje zniżką). Wewnątrz Pałacu obowiązuje zakaz robienia fotografii, więc poniżej tylko fotka z wejścia.

Vis a vis Pałacu stoi budynek madryckiej Katedry – Catedral de la Almudena. Moim subiektywnym zdaniem, nocą prezentuje się jeszcze lepiej niż w ciągu dnia.

Nieopodal znajdziemy budynek Teatru/Opery – Teatro Real. Pewnie gdybym był w Madrycie na dłużej to spróbowałbym zakupić bilety na jakiś spektakl operowy.

Plaza Mayor jest kolejnym miejscem, gdzie warto skierować swoje kroki. Jest to jeden z głównych placów Madrytu. Otaczają go kilkupiętrowe kamienice, które najprawdopodobniej są zamieszkałe przez obywateli tego miasta. Na samym środku placu stoi pomnik Filipa III.

Puerta del Sol, to plac zlokalizowany rzut beretem od Plaza Mayor. Otoczony malowniczymi kamienicami z trzech stron. Z czwartej zaś wznosi się gmach Poczty Królewskiej – Real Casa de Correos. Na środku placu znajdziemy oczywiście pomnik… tym razem Karola III. Nieco z boku stoi jeden z symboli Madrytu – statua niedźwiedzia wspinającego się na drzewo truskawkowe.

Będąc w Madrycie nie sposób nie udać się do dzielnicy Retiro, gdzie na turystów czeka urokliwy park El Retiro z ogrodami, fontannami oraz jeziorami. I tak o to możemy tutaj podziwiać pomnik Alfonsa XII u brzegu sztucznego jeziora, na którym mieszkańcy Madrytu uprawiają sobie wioślarstwo i kajakarstwo.

Kilkaset metrów dalej znajduje się Krzyształowy Pałac – Palacio de Cristal. W środku osobiście nie miałem powodów do zachwytów. Ale na zewnątrz w jesiennej otoczce wygląda kapitalnie!

Przygotowując ten tekst zauważyłem, że pomiędzy wcześniej wspomnianym jeziorem, a Krzyształowym Pałacem znajduje się także Palacio de Velazquez, który przypadkowo został przeze mnie pominięty. Oglądając jego fotografie w sieci czuję się trochę zawiedziony…

Nieco dalej znajdują się Królewskie Ogrody Botaniczne – Real Jardin Botanico. Niestety z uwagi na zaawansowaną jesień postanowiłem odpuścić ten temat.

Tuż obok zlokalizowany jest potężny dworzec kolejowy, połączony z metrem – Atocha. Z tym miejscem związana jest bardzo tragiczna historia. Mianowicie, to właśnie tutaj miał miejsce zamach terrorystyczny w 2004 roku, który pochłonął 191 ofiar.

Poruszając się aleją Paseo del Prado w kierunku północnym od dworca Atocha dotrzemy do słynnego Muzeum Prado – Museo del Prado. W muzeum tym można podziwiać najsłynniejsze obrazy twórców takich jak: Caravaggio, Velazquez, Goya, Tycjan, El Greco, Rubens i wielu innych. Gęsia skórka na całym ciele gwarantowana, a i nazwiska twórców oraz ich dzieła cofną nas skutecznie do czasów lekcji języka polskiego w szkole średniej.

Cena biletu normalnego to 15 E. Osoby do 25 roku życia wchodzą za darmo. Warto pamiętać, że w określonych godzinach i dniach można wejść za darmo nie posiadając zniżek. Te bilety ponoć rozchodzą się bardzo szybko. Ja wejściówkę zakupiłem bezpośrednio w kasie chwilę przed zwiedzaniem, ale słyszałem, że w sezonie jest o to bardzo trudno i najlepiej zarezerwować bilety przez Internet.

Kontynuując spacer Paseo del Prado dotrzemy do Fuente de Cibeles oraz Palacio de Cibeles. Miejsca szczególnie znanego fanom kolarstwa (choć pewnie ta nazwa nic im nie mówi, to zdjęcia już na pewno tak), bo to właśnie w tym miejscu co roku swój finisz ma ostatni etap wyścigu kolarskiego La Vuelta a Espana.

Nie inaczej było i w tym roku. Nie myślicie chyba, że miasto Madryt oraz daty pobytu wybrałem zupełnie przypadkowo?

To mój drugi Wielki Tour, na którym mam przyjemność kibicować kolarzom. Do pełni szczęścia brakuje wizyty na Tour de France. Ale i na to przyjdzie czas.

Będąc w Madrycie warto swoje kroki skierować na ulicę Calle de Alcala. Bogate zdobienia fasad oraz dachów okolicznych budynków zrobią na kazdym niesamowite wrażenie.

Oczywiście Miasto ma dużo, dużo więcej punktów historycznych i zabytkowych. Nie sposób jednak odhaczyć je wszystkie podczas kilkudniowej wycieczki.

Kontynuując wątek sportowy… Osobiście jestem wielkim fanem drużyny piłkarskiej – Real Madryt. Musiałem więc odwiedzić słynny stadion Królewskich. Ten niestety zastałem w gruntownym remoncie, ale nie darowałbym sobie, gdybym go mimo wszystko nie zwiedził.

I właśnie ze względu na prowadzone prace budowlane nie mogłem przejść przez cały „stadium tour”, ale udało się zwiedzić lożę vip na trybunach.

Oraz muzeum historii tego klubu.Wraz z najważniejszymi trofeami.

Swoją ścianę chwały mają tu także wielcy piłkarze występujący w przeszłości w klubie: Cristiano Ronaldo, Raul, Roberto Carlos, czy też mój największy idol z dzieciństwa Zinedine Zidane.

Bilet wstępu na tour warto zakupić przez Internet, na oficjalnej stronie klubu (oszczędzamy 3 E). Normalnie bilet ten kosztuje, w zależności od opcji około 30 E. Z racji remontu, było to promocyjne 19 E.

Będąc na Estadio Santiago Bernabeu serdecznie polecam udać się kilka stacji metra na północ, do kompleksu czterech wieżowców o nazwie Cuatro Torres, co w tłumaczeniu na język polski znaczy po prostu „Cztery wieże”. Jest to biznesowa dzielnica stolicy Hiszpanii, gdzie swoje siedziby mają przeróżne korporacje.

Mimo, że w między czasie powstała tam już piąta, nieco mniejsza wieża, a w budowie jest szósta, to jednak nazwa całości pozostaje bez zmian. Najwyższy budynek mierzy aż 250 m wysokości, co czyni go najwyższym budynkiem w Hiszpanii (wyższy jest także o kilkanaście merów od Pałacu Kultury i Nauki).

Uważam, że jest to dość „instagramowe” miejsce, nie tylko ze względu na modernistyczne budynki, lecz także na otaczającą je architekturę.

Jedzenie w Madrycie

Tutaj nie jestem niestety ekspertem. Nie będę się także rozpisywał na temat tego, co warto skosztować z hiszpańskiej kuchni. Oczywiście, nie wyobrażam sobie wizyty w Hiszpanii bez skosztowania przeróżnych tapasów, czy też słodkich churrosów. Hiszpanie praktycznie do każdego dania potrafią dodać ziemniaki, więc bądźcie czujni… do omleta także! 🙂

Warto mieć na uwadze, że wiele miejsc ze śniadaniami otwiera się dopiero w południe. Jeśli więc chcemy zjeść śniadanie koło godziny 8-9 rano to jesteśmy zdani właściwie tylko na nieliczne otwarte o tej porze kawiarnie.

Miejsce, które serdecznie mogę polecić na kulinarnej mapie Madrytu to restauracja D’Norte. Posiada ona całkiem przyjazną portfelowi oraz podniebieniu ofertę lunchową w godzinach 13-16. Za dwudaniowy posiłek z deserem i winem/piwem w weekendy zapłacicie 15 E, zaś na tygodniu będzie to 12 E.

Na sam koniec mała ciekawostka, a w zasadzie moja obserwacja. Hiszpanie chyba bardzo lubią loterie. Nie jestem pewny, czy w okresie, w którym akurat przebywałem w Hiszpanii miejsce miały jakieś niesamowite kumulacje, ale kolejek kilkudziesięcioosobowych do kolektury, to ja jeszcze nigdzie na świecie nie widziałem.

A i ciekawostka numer dwa, Hiszpanie wydają się być bardzo tolerancyjnym narodem. W Madrycie na większości przejść dla pieszych na sygnalizacji świetlnej znajdują się symbole par tej samej płci. Ponadto jedna ze stacji metra prezentuje się w tęczowych barwach.

Serdecznie polecam – w tym mieśie chciałoby się zostać na dłużej, a nawet zamieszkać! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *