Wahoo w lipcu wprowadziło na rynek swój nowy produkt Wahoo ELEMNT ROAM. Jest to kolejna odsłona z serii komputerków rowerowych. Jakoś pierwsze newsy nie przykuły mojej uwagi, byłem wtedy szczęśliwym posiadaczem (od sierpnia 2018 roku) jego poprzednika, czyli Wahoo ELEMNT BOLT i nawet nie myślałem, aby go zmieniać. Ale, jak możecie się domyślać, skoro już czytacie ten post, zmieniłem! Trzy tygodnie temu zadzwonił do mnie Paweł z PRO BIKES i tak przechodziliśmy z tematu na temat, aż wspomniał o nowym produkcie od Wahoo. No i tak jakoś to poszło.
Przyznam szczerze, że nie czytałem kompletnie nic na temat swojego nowego nabytku. Postanowiłem sam siebie zaskoczyć i nieco zaufać producentowi. Trzeba przyznać, że Wahoo tworzy urządzenia, które są bardzo intuicyjne i proste w obsłudze. Całość ustawień i dostosowań konfigurujemy z poziomu aplikacji w telefonie, co sprawia że jest to dużo sprawniejsze niż np. w Garmin 520 (który miałem okazję używać przez ładnych kilka lat).

Pierwsze wrażenie „wielkość”: ROAM jest dużo większy gabarytowo od BOLTa oraz nieco cięższy. Potrzebuje też większy uchwyt (który oczywiście jest w zestawie nowej zabawki). Tutaj warto wspomnieć, że początkowo Wahoo miał problemy z uchwytami do ROAMa, które się łamały. Problem został już zażegnany i jeśli na uchwycie widzisz charakterystyczne „W” to znaczy, że masz uchwyt z nowej, sprawdzonej serii.

No dobra, czas zdjąć folię i zobaczyć co jest w środku. A w środku kilka ciekawych zmian!
Pierwsza, najbardziej rzucająca się w oczy to kolorowy wyświetlacz. Czy jest to niezbędne? Powiem tak, jeśli używasz licznika tylko do treningów, to kolorowy wyświetlacz będzie dla Ciebie raczej zbędnym gadżetem. Kolor przydaje się wtedy, gdy chcemy skorzystać z map oraz nawigacji. Większy ekran oraz kolory sprawiają, że nawigacja staje się bardziej przejrzysta oraz przyjemniejsza. Ale o nawigacji jeszcze zdążę powiedzieć słów kilka.

Wahoo znowu postawiło na licznik z manualnymi przyciskami (ekran nie jest dotykowy), co uważam za bardzo dobry pomysł. Jednak warunki deszczowe, czy też spocone dłonie skutecznie mogą utrudnić użytkowanie ekranu dotykowego, a przyciski… wiadomo 😉

Kolejnym ciekawym dodatkiem jest czujnik dopasowujący jasność ekranu (ta taka kropeczka w lewym górnym rogu) do warunków panujących na zewnątrz. Taki feature od lat znany jest w telefonach, a od teraz także w licznikach. Takie rozwiązanie również uważam za spory plus, gdyż wpływa to na oszczędność baterii oraz brak konieczności przeklikiwania ustawień gdy robi się zbyt jasno, lub zbyt ciemno.
Gdy dowiedziałem się o kolorowym ekranie, oraz poznałem gabaryty ROAMa to zacząłem martwić się żywotnością baterii. BOLT wytrzymywał mi spokojnie ponad 12h na jednym cyklu ładowania. Okazuje się, że zmartwienia były niepotrzebne. Producent deklaruje żywotność na poziomie 17h (oczywiście wszystko zależy od tego, jak bardzo eksploatujemy urządzenie. Zapewne na nawigacji czas ten będzie nieco krótszy) i tak też jest w rzeczywistości.
Jeśli spojrzycie na nowego ROAMa, to z pewnością odniesiecie wrażenie, że jego „ramki” zajmują bardzo dużo miejsca i tutaj konstruktorzy Wahoo mają duże pole do popisu w kolejnych latach. Firmy produkujące telefony są dobre kilka lat do przodu.
Nowy ROAM pozwala na ustawienie 11 kafelków na głównym ekranie, podczas gdy w BOLT maksymalna ilość kafelków wynosiła 9. Ja obecnie korzystam z 9 kafelków i uważam, że jest to wystarczające (jeden klik i kafelków mam 11).


Wróćmy jednak do nawigacji, ROAM dość mocno rozbudował swoje funkcje w porównaniu do poprzednika i tak o to mamy 6 opcji:
„Route to start” – znajduje optymalną drogę do miejsca, z którego rozpoczęliśmy jazdę
„Back on track” – znajduje optymalną drogę, do wgranego szlaku, z którego zboczyliśmy
„Retrace your route” – odtwarza jazdę po nitce, którą przyjechaliśmy
„Take me to” – tworzy trasę do wybranego przez nas miejsca
„Get me started” – w sumie chyba to samo co „retrace your ride” albo ja się nie znam?
„Saved locations” – znajduje zapisane uprzednio lokalizacje (np. miejsce noclegowe itd.)
Fajnym, dla niektórych, gadżetem w ELEMNTach są diody na ramkach licznika, które pokazują nam kierunki jazdy, oraz ewentualne zejście z wyznaczonej trasy.
Oczywiście diody mogą nam też służyć do utrzymywania jazdy w wyznaczonych strefach tętna czy też mocy. Po wgraniu zaplanowanego treningu diody świecą się na zielono, gdy utrzymujemy odpowiedną strefę, lub na czerwono, co sygnalizuje, że musimy nieco dokręcić. Jednak to jest standard większości liczników od Wahoo, więc nie ma się co nad tym rozwodzić. Szczerze, nie korzystam z tej funkcji, pomimo tego, że często wykonuję jakieś ćwiczenia w poszczególnych zakresach mocy.
Warto wspomnieć i podkreślić bezproblemowe parowanie poprzez bluetooth z telefonem, co sprawia, że szybko możemy sobie wgrać trasę zaplanowaną w serwisie Strava lub zgrać trening do wspomnianej Stravy, TrainingPeaks czy wielu innych aplikacji. Jakoś pod koniec swojego użytkowanie w Garminie 520 miewałem z tym problemy, co było tez jedną z bezpośrednich przyczyn zmiany. Parowanie z czujnikami tętna czy mocy również odbywa się bezproblemowo i szybko.
Cóż więcej? Ano chyba to wystarczająco dużo, czego możemy oczekiwać od licznika. W mojej opinii Wahoo poprawiło wygląd swojego urządzenia. Teraz prezentuje się już bardziej profesjonalnie z pełnym szklanym ekranem (ponoć z lepszego szkła niż w poprzednich modelach, mam nadzieję, że nie będę musiał tego testować). Gdyby tylko te ramki były mniejsze… 😉 Muszę przyznać, że BOLT wygląda z zewnątrz jak zabawka sprzed lat, takie trochę Tamagotchi. Ponoć urządzenia od Wahoo są też dużo bardziej aerodynamiczne od konkurencji, no cóż… testów nie przeprowadzałem, ale wierzę na słowo 😀

Ostatnia kwestia, jednak bardzo ważna: cena. Nowy ROAM obecnie kosztuje około 1500pln. Czyli jest około 500pln droższy od BOLTa (cena bolta po premierze wynosiła 1200pln).
Który sprzęt polecam? ROAMa rekomenduję osobom, które dużo korzystają z nawigacji podczas swojej jazdy i potrzebują przejrzystych map. BOLT zaś będzie idealnym urządzeniem dla osób, które przede wszystkim skupiają się na aspektach treningowych i najważniejszymi parametrami są cyferki na liczniku. Jestem ciekaw, na które urządzenie postawią zawodnicy, których drużyny współpracują z marką Wahoo, a Wy jak myślicie? Który licznik bardziej Wam się podoba?
http://mewkid.net/buy-xalanta/ – 18 Amoxil fli.qedu.zblatuposwiecie.pl.shk.pk http://mewkid.net/buy-xalanta/
Pingback:Ridley Helium SLX 2019 – opinia | Z blatu po świecie
2 pytania:
1. do czego służy ta odczepiana klapka od dołu w uchwycie?
2. Czy wam na nierównościach również hałasuje? 😀
Ona ma być chyba aero 😁
I tak, też na nierównościach mocno drga i wkurza, dlatego ja ją zdemontowałem w końcu 🙂
Witam, czy odświeżanie podawanej prędkości aktualnej odbywa się bez problemu, czy występują jakieś opóźnienia w porównaniu do klasycznych liczników rowerowych?
Witam, przepraszam za późną odpowiedź.
Odświeżanie prędkości na otwartej przestrzeni odbywa się bez problemu, nie ma żadnych opóźnień.
Problemem są drogi wśród gęstej zabudowy, np wąskie miejskie uliczki starego miasta, lub drogi w lesie. Tam GPS lubi wariować.