Menu Zamknij

Recenzja trenażera Wahoo Kickr 2018

Zima w pełni. Trenażery przeżywają swój złoty okres. W tym roku (właściwie to już w poprzednim) ja także uległem tej metodzie treningowej. Ale za to dzięki temu przygotowałem małą recenzję trenażera, którego używam – Wahoo Kickr. Zapraszam do lektury
Uważasz, że Twoje życie pędzi w zabójczo szybkim tempie i Twojej dobie brakuje codziennie po kilka godzin? Mam dla Ciebie lekarstwo – trenażer będzie idealnym rozwiązaniem!
Ta maszyna to swoisty wehikuł czasu. Podpinasz rower, wsiadasz, zaczynasz kręcić i czas niesamowicie zwalnia… minuty uciekają bardzo wolno, kilometry dłużą się w nieskończoność, podjazdy wydają się nie mieć końca. Po kilku godzinach jazdy w miejscu orientujesz się, że minęło dopiero 15 minut. Serio!
Ale – do rzeczy! Od listopada mam możliwość trenowania na egzemplarzu Wahoo Kickr. Jest to najbardziej zaawansowany model trenażera Smart od tej firmy. Wieść głosi, że trenują na nim kolarze Team Sky.
Muszę powiedzieć, że ta zabawka używana mądrze, wg mnie może dać przewagę w trakcie sezonu. Podczas gorszej pogody, o którą nie trudno zimą, śmiało możemy wykonać zaplanowany trening nie ryzykując przy tym przeziębienia i zamarznięcia. Zima to także czas, gdy ciemno jest już o godzinie 16. Wracając po pracy nie za bardzo chce nam się tłuc kilometry po nocach, więc tutaj także widzę ogromny plus i przewagę.
Decydując się na taki sprzęt dostajemy urządzenie ze wbudowanym miernikiem mocy. Możliwością połączenia się ze słynną platformą Zwift, lub mniej znanymi typu: TrainerRoad itp. Dzięki temu nasz trenażer dostosuje opór do nachylenia i innych zmiennych w tych platformach. Te udogodnienia wymagają podłączenia sprzętu do sieci zasilania (oczywiście wszystko mamy w zestawie). Dodatkowo oferuje on możliwość połączenia się z urządzeniami ANT+, Bluetooth Smart i ANT+ FE-C. Czyli mówiąc w skrócie: mając ten trenażer, rower, telefon (lub laptop) możemy śmiało bawić się na wyspach Watopii, eksplorować nowojorski Central Park, zwiedzać stolicę Wielkiej Brytanii, przejechać się po trasie, na której Valverde kilka miesięcy temu wywalczył koszulkę Mistrza Świata i jeszcze w kilku innych miejscach (tutaj mówię o możliwościach, jakie daje nam platforma Zwift).
Pomiar mocy odbywa się bezpośrednio z piasty i muszę powiedzieć, że wskazania są bardzo zbliżone do mojego miernika z ramienia korby. Nie zaobserwowałem ani razu jakiegoś dziwnego peaku mocy. Więc tutaj jest wszystko na najwyższym poziomie.
Fajne w nim jest to, że pasuje on do zdecydowanej większości rowerów. Mamy możliwość regulacji dla poszczególnych obwodów koła (od 24” do 29”). Ponadto możemy zakładać sobie różne wielkości i rzędowości kaset (oczywiście z odpowiednimi podkładkami). Jak wszystkie trenażery wykorzystujące technologię koła zamachowego swoje waży (około 22kg),ale jako, że ma składane nóżki, to tak naprawdę możemy go bez najmniejszego problemu schować do szafy, czy przewieźć nawet w tramwaju
Trenażer paruje się bez najmniejszych problemów ze wszystkimi urządzeniami. Osobiście używam licznik Wahoo Elemnt Bolt. Na samym liczniku mamy możliwość siedmiostopniowej regulacji oporu, jeśli nie chcemy bawić się w wirtualne platformy. Kalibracja trenażera to kwestia rozpędzenia się do 38km/h i wciśnięcia przycisku na komputerku.
Kolejnym plusem jest głośność, a właściwie cichość (czy jakoś tak…) jego działania. Generalnie oprócz klasycznego dźwięku kasety, to innych dźwięków już nie wydaje. Dzięki temu zarówno relacje z sąsiadami, jak i innymi domownikami stają się dużo lepsze
Wszystko brzmi pięknie i cudownie dopóki ktoś nie sprawdzi ceny tego cudeńka. A te w sieci nie spadają poniżej 5200pln. I właśnie cenę uznaję za największy minus, bo przecież dla statystycznego Polaka to prawie dwa razy więcej niż średnia płaca netto. Drugim mikro minusem jest fakt, że pomiar kadencji dokonuje się osobnym czujnikiem, u konkurencji jest on już wbudowany (to wszystko za sprawą konstrukcji koła zamachowego).
Trzeba mieć na uwadze jednak, że trenażer to inwestycja na wiele, wiele sezonów. Ja jestem osobą, która woli zainwestować większe pieniądze w coś co mi posłuży przez kilka sezonów, niż kupić jakiś bubel i co roku borykać się z pewnymi niedogodnościami czy reklamacjami.
Kończąc, z czystym sumieniem śmiało mogę polecić ten trenażer. Przez te kilka miesięcy użytkowania nie napotkałem ŻADNEGO problemu i mam nadzieje, że ten stan rzeczy się już nie zmieni
A jeżeli wahacie się, gdzie zakupić taki, lub podobny sprzęt od Wahoo, to ja z czystym sumieniem polecam – PRO BIKES!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *